jeszcze kiedyś zrobimy
Podróże,  SLOW podróże

O rzeczach, które jeszcze kiedyś zrobimy

Czy w tym roku pojedziemy na włoskie wakacje? Nie wiem. Czekam tak samo jak wszyscy. A kiedy czekam, robię listę rzeczy do zrobienia, miejsc do zobaczenia i emocji do poczucia po tej całej kwarantannie. I za Tiltem nucę pod nosem:

“(…) Strach nakazywał cały czas się bać
Mieszkańcy miasta i przyjeżdżający
Tacy zmęczeni i tacy cierpiący
Przeklinający swój codzienny los
Słyszałem także taki głos
Jeszcze będzie przepięknie,
Jeszcze będzie normalnie.”
I jeszcze tyle rzeczy zrobimy w ukochanej Italii…

Rzeczy, które jeszcze kiedyś zrobimy

Jeszcze…

Będziemy się przepychać w zatłoczonym barze, by zamówić poranne espresso.

Zapytamy, jak to możliwe, że włoska kawa smakuje tak dobrze, a kosztuje tak mało.

Ponarzekamy na tłumy turystów, którzy wchodzą nam w kadr.

Wrzucimy pieniążek do fontanny di Trevi i zamarzymy o szybkim powrocie do Wiecznego Miasta.

Siądziemy na chodniku i zjemy smażony street food mając nadzieję, że pójdzie w cycki, a nie w biodra.

Wciągniemy w płuca zapach morza i prania kapiącego nam na głowę.

Zabłądzimy w wąskich uliczkach i odkryjemy perełki, o których nie wspomina żaden przewodnik.

Podsłuchamy rozmów dobiegających z domów przez uchylone okna, a po zapachu odgadniemy, co gotuje włoska mamma.

Wypijemy Spritz’a nad weneckim kanałem. Obok przepłynie gondola. Nad głową przeleci nam mewa.

Spojrzymy na okolicę z murów Bergamo Alta.

Odkryjemy nowe włoskie wina i lokalne produkty. Po raz kolejny przekonamy się, że najlepsze dania to te najprostsze i że nie liczy się ilość składników, ale ich jakość.

Zjemy pizzę w Neapolu. Słodki sos z pomidorów San Marzano ścieknie nam po palcach i brodzie, ale nie będziemy się tym przejmować.

Nabawimy się odcisków spacerując pod bolońskimi portykami.

Na próżno będziemy szukać miejsca na obiad, bo zapomnieliśmy o porze sjesty.

Zjemy arancini na Sycylii. I dopchniemy słodkim cannolo.

Wypowiemy pierwsze włoskie słowa i zachwycimy się ich brzmieniem.

Będziemy narzekać na upał. Będziemy narzekać na deszcz.

Oślepi nas biel miasteczek Apulii. Zmrużymy oczy nie przejmując się kurzymi łapkami.

Zatańczymy tarantellę na małym placyku nie dbając o poprawność kroków.

Pozazdrościmy staruszkom siedzącym na ławce, że mają tyle czasu. Też byśmy tak chcieli, ale nie teraz. Teraz musimy biec, bo zaraz zamkną nam muzeum…

…a może zrezygnujemy z planu, bo jednak naprawdę chcemy odpocząć tak jak oni?

Zobaczymy zachód słońca z florenckiego Piazzale Michelangelo…

… lub zrobimy piknik na plaży. Wyciągniemy z plecaka kawałki parmezanu, oliwki, taralli, butelkę wina i będziemy patrzeć, jak słońce chowa się za nieruchomą taflą.

Jeszcze będzie przepięknie. Jeszcze kiedyś zrobimy to wszystko.

*

Tak między nami, nie wierzę, że ta kwarantanna na stałe coś w nas zmieni. Pamięć ludzka jest krótka i szybko wraca na stare tory. Znów będziemy się spieszyć. Narzekać na pogodę. Przeklinać korki.
Niejeden włoski wyjazd zamienimy w projekt zaplanowany od A do Z. Bez miejsca na spontaniczność, chodzenie bez celu i siedzenie w zachwycie.
Na pytanie, jak było na urlopie odpowiemy, że daj spokój- już zapomniałam- a tak w ogóle, teraz przydałby się drugi żeby naprawdę odpocząć.

Dlatego życzę sobie żebyśmy jednak zapamiętali to, za czym teraz najbardziej tęsknimy. Przestali traktować to jak coś oczywistego, co się nam należy.
Życzę sobie zatrzymania nie tylko wtedy, gdy sytuacja do tego zmusza, ale tak po prostu, bez powodu.
Bo tak chcę, bo świat jest piękny, a ten człowiek obok tak ciekawy, że szkoda przerywać rozmowę.

 

A presto!

 

 

 

Podobne wpisy:
Jest tyle pięknych miejsc, ale ja ich nie zobaczę
Co naprawdę warto przywieźć z Włoch, by tworzyć w Polsce swoją “piccola Italia”?

Chcesz być na bieżąco? Zerknij na nasz profil:
* na Facebooku lub
* na Instagramie