Czy warto uczyć się włoskiego
Język włoski

Czy warto uczyć się włoskiego jeśli go nie potrzebuję?

Jestem w Turynie. Właśnie wróciłam z pracy i piszę ten tekst siedząc na hotelowym łóżku.
To mój pierwszy służbowy wyjazd do Włoch. Było trochę stresu, ale też kilka przemyśleń, którymi chcę się z tobą podzielić.

Może właśnie zastanawiasz się, czy warto uczyć się włoskiego lub wrócić do nauki po przerwie? Niby ci się podoba, ładnie brzmi, ale… nie jest ci do niczego potrzebny. Nie uczysz się go w szkole ani na studiach; twoja praca nie wymaga jego znajomości; żaden Włoch nie zawrócił ci w głowie i nie namawia cię do zamieszkania w jego pięknym kraju…
Po co więc się uczyć, poświęcać tyle czasu? Czy to się zwróci, czy się opłaci?

***

Trzynaście lat temu pierwszy raz pojechałam do Włoch. Właściwie byłam tam tylko dobę, bo celem była Francja. Kilka godzin w Padwie wystarczyło. Usłyszałam włoski na żywo, zakochałam się w tym brzmieniu i powiedziałam koleżance obok, że kiedyś będę mówić w tym języku. Tylko tyle. Albo “aż” tyle, bo naprawdę zaczęłam naukę.

Nigdy nie potrzebowałam włoskiego. Nie miałam go na studiach, nie używałam w pracy. Przez cały czas uczyłam się go tylko dla przyjemności.
To dziwiło moich znajomych. Pytali: “Ale po co ci ten włoski? Po co uczysz się czegoś, za co ci nie płacą?” Tak jakby dorosłość polegała na tym, że nie robisz już niczego, co się nie opłaca. Dla pasji? Pff, kto dziś wyżyje z pasji?

Dziwili się też Włosi. Gdy już coś tam dukałam podczas pierwszych samodzielnych wyjazdów, zawsze obstawiali, że za decyzją o nauce stoi miłość. W sumie tak, do języka. Gdy to mówiłam, nie rozumieli. “Mnie by się nie chciało”.

Czy warto uczyć się włoskiego jeśli go nie potrzebujesz?

Powiem tak. Może dzisiaj go nie potrzebujesz, ale jeśli nie zaczniesz, nigdy się nie dowiesz, co czaiło się za tą decyzją.

Gdybym kiedyś nie zaczęła uczyć się tak po prostu, dziś nie byłoby wielu rzeczy.
Pewnie nie jeździłabym tak często do Włoch.
Nie zapisałabym się do polsko-włoskiej grupy, w której poznałam mojego męża.
Na pewno nie byłoby kawacaffè i przewodnika po Neapolu.
Nie pisałabym tego tekstu w Turynie (tak, po raz pierwszy ktoś mi płaci za znajomość tego języka)…

Gdzie są teraz osoby, które pytały mnie czy nie szkoda mi czasu na naukę? Są tam, gdzie były. Dziś mówią, że to, co mam to efekt szczęścia. “Udało ci się.”

Nie, nic SIĘ samo nie udało. Nawet, jeśli życie daje ci jakąś szansę, musisz być na nią przygotowany. Inaczej będzie to tylko kolejna stracona okazja.

“Szczęście jest wtedy, gdy okazja spotyka przygotowanego człowieka. Nie mamy żadnego wpływu na to, kiedy nasza okazja się pojawi, ale mamy wpływ na to, czy będziemy przygotowani do tego, żeby z niej skorzystać.” M. Iwuć

*

Czy warto uczyć się włoskiego?
Zawsze warto robić to, co sprawia nam radość! I przygotować się na piękne “zbiegi okoliczności”, których dziś nie umiemy sobie nawet wyobrazić :).

Uściski z Turynu,

Kasia

[AKTUALIZACJA]

Obiecałam wam zestawienie materiałów, z których uczyłam się włoskiego. Znajdziecie je poniżej z podziałem na etapy nauki.
Od razu powiem, że nie jestem nauczycielką. Nie wiem czy te materiały są najlepsze. Nie porównam podręczników i nie powiem, który wybrać. Ja korzystałam z tych i od zera doszłam do poziomu C1.

*

Etap 1 – Około dwa lata w szkole językowej:
Przygodę z włoskim zaczęłam na kursie. O ile miałam fajną nauczycielkę, o tyle system uczenia się z podręcznika szybko mnie znudził. Dziś nie żałuję rezygnacji z kursu i raczej polecam znalezienie fajnego korepetytora i lekcje “jeden na jeden”.
Korzystaliśmy z podręcznika Rete 1 i Rete 2.

Etap szkoły językowej dał mi podstawy, ale po niej zrobiłam sobie prawie trzy lata przerwy, więc kiedy wylądowałam na korepetycjach, zaczęłam praktycznie od początku.

*

Etap 2 – Próba samodzielnej nauki (niecały rok):
Nie od razu wpadłam na to, by po przerwie iść na korepetycje. Chwilowo postawiłam na samodzielną naukę, ale okazało się, że bez motywacji ze strony nauczyciela, ciężko mi o systematyczność i tracę dużo czasu.

Kupiłam wtedy kilka pomocy do samodzielnej nauki, z których korzystałam też później uzupełniając materiały z korepetycji:
– kursy wydawnictwa Edgard z płytami CD (polecam na start): poziom A1 dla początkujących i B1 dla średnio zaawansowanych;
Mówimy po włosku. Kurs dla początkujących– książka z płytą. Wyniosłam z niej dużo słówek i wyrażeń. Pod tym względem oceniam ją wysoko;
repetytorium gramatyczne Edgarda, z którego korzystam non stop i które BARDZO wam polecam. Gramatyka od podstaw do poziomu zaawansowanego, wytłumaczona przystępnie i z ćwiczeniami. To dobra inwestycja, bo służy przez lata i na każdym etapie nauki.

Co robiłam ponad to? Głównie słuchałam muzyki tłumacząc ulubione teksty.
Ten okres to też próba pierwszych wyjazdów solo do Włoch i sprawdzania czy umiem się dogadać. Wychodziło różnie. Dopiero korepetycje dały mi wiedzę (i odwagę) do mówienia po włosku.

*

Etap 3 – Korepetycje indywidualne czyli w trzy lata od A1 do C1:
Nigdy nie przestanę wychwalać mojej korepetytorki, Magdy, za to, co dla mnie zrobiła. Jeśli, tak jak ja, potrzebujesz motywacji z zewnątrz i szybko nudzisz się jednym sposobem nauki (np. wałkowanie podręcznika rozdział po rozdziale), lekcje “jeden na jeden” mogą być tym, czego szukasz. Dla mnie to strzał w dziesiątkę!

Magda kładła duży nacisk na mówienie. Jeśli nauczyłam się nowego czasu, od razu miałam wykorzystać go w rozmowie. Na początku były to krótkie wymiany zdań o tym, co robiłam w ostatnim tygodniu, by na końcu dojść do dyskusji na tematy społeczne, polityczne i ekonomiczne.
Korzystałyśmy z dwóch fajnych książek do mówienia: La Prova Orale 1 (poziom podstawowy) i La Prova Orale 2 (zaawansowany). Każdy rozdział to zdjęcie do opisania, zestaw słówek i tematy do rozmowy. Pierwsza część to tematy typu dom, wakacje, hobby etc. Druga – tematy społeczne, polityczne i masa przydatnego słownictwa.

To, co było dla mnie ciekawe to nie korzystanie z jednego podręcznika. Magda miksowała “Da 0 a 100”, “Magari”, Italiano. Repetytorium tematyczno-leksykalne i La lingua italiana per stranieri Katerina Katerinova. Z czasem zaczęłyśmy pracować na materiałach z włoskich gazet i czasopism.

Jeśli chodzi o gramatykę, dużo pracy wykonywałam sama. Magda wyjaśniała mi zasady, robiłyśmy przykłady i dostawałam ćwiczenia do domu żeby sprawdzić czy wszystko rozumiem. Jeśli nie, wyjaśniałyśmy to na kolejnych zajęciach. Dużą pomocą była dla mnie książka, którą polecam – “Gramatyka języka włoskiego” Danieli Zawadzkiej.

Korepetycje dały mi odwagę do mówienia i podróżowania solo do Włoch. Podczas jednego z takich wyjazdów zrobiłam kurs włoskiego w Rzymie. Podręcznik, z którego tam korzystałam to “Un giorno in Italia”.

Etap 4 – Życie po korepetycjach:
Obecnie uczę się języka po prostu się nim otaczając. Czytam, piszę, słucham, mówię. Inwestuję we włoskie książki i bilety lotnicze :).

*

Krótkie podsumowanie czyli co u mnie działało, a co nie?

Uczenie się z jednego podręcznika szybko mnie nudziło dlatego wolałam system pracy na korepetycjach. Nie musiałam kupować jednej książki – Magda kserowała dla mnie materiały z kilku źródeł.

Skoro o podręcznikach mowa, warto zainwestować w gramatykę (jedną dla wszystkich poziomów). Ja mam Zawadzką i wspomniane Repetytorium Edgarda. Wracam do nich co jakiś czas żeby odświeżyć sobie informacje. 

Nie działa uczenie się na pamięć. Wypisywanie i klepanie słówek bez kontekstu, jedno pod drugim. Im szybciej o tym zapomnicie, tym lepiej. Uczcie się całych wyrażeń/ przykładowych zdań, a potem używajcie ich w mówieniu, choćby do siebie na głos.

O tak, mówienie do siebie to super sprawa. Może brzmi nieco śmiesznie, ale jeśli nie macie z kim rozmawiać i w ogóle tego nie robicie, to jak chcecie się nauczyć? ;)

Przedłużanie okresu “teoretycznej” nauki nie działa! Załóżcie sobie od pierwszego dnia, że aby mówić, nie musicie znać każdego słowa/ czasu/ regułki. To was zablokuje. Jak najszybciej zacznijcie mówić, znajdźcie grupę włoską i idźcie na spotkanie, kupcie bilet do Włoch. Odkładanie skoku na głęboką wodę w niczym wam nie pomoże. 

Zanurzcie się w języku- słuchajcie muzyki, czytajcie, oglądajcie włoskie filmy, gotujcie według włoskich przepisów, prowadźcie Bullet Journal po włosku. Pomysłów na naukę “przy okazji” jest wiele, pisałam o nich tutaj.

Ilość podręczników i materiałów do nauki przytłacza, więc- jeśli stawiacie na samodzielną naukę- wybierzcie na początek tylko jedno źródło.
Fajnie o tym, jak zacząć pisze Natalia z WłoskieLove. Natalia ma również świetne repetytoria leksykalne, które mam i polecam, a niedługo rusza z zapisami na kurs językowy od podstaw.

*

Masz jakieś pytania odnośnie tego tematu? Pisz śmiało.

Salutuję, Kasia