do Włoch zimą
SLOW podróże,  SOLO do Włoch

Zimowe Bergamo, Wenecja i Florencja czyli dlaczego lubię jeździć do Włoch zimą

Podróżowanie zimą ma w sobie coś intymnego, zwłaszcza na początku stycznia.
Jestem jedną z niewielu turystek. Miasto jest “moje”. Nie chowa się za wiszącym praniem, ani za liśćmi przydrożnych drzew.

Jest coś przytulnego we wchodzeniu z zimna do ciepłej trattorii. Obserwowaniu świątecznych jeszcze lampek znad talerza parującego spaghetti z mięsnym ragù. Odmówiłabym go sobie upalnym latem, ale teraz przyjemnie rozgrzewa od środka.

Jest coś melancholijnego w słońcu, które świeci, ale jeszcze nie grzeje. Mimo to, stęskniona łapczywie wystawiam ku niemu twarz.

Jest coś swojskiego w siedzeniu w kinie w długi styczniowy wieczór, gdy dopiero pod koniec przypominam sobie, że wracam do hotelu, a nie do domu.

Jest coś wzruszającego w anielskich głosach chóru śpiewającego kolędy w kościele, który właśnie minęłam. Przystanęłam w otwartych drzwiach. Niby tylko na moment, ale jakoś trudno przestać słuchać.

Jest coś filmowego i lekko niepokojącego we mgle, która otula budynki wieczorem tak, że ledwie widać światła latarni. Na szczęście jestem już w hotelu i oglądam ją zza okna przewracając strony książki.

*

Od kilku lat krótki wyjazd do Włoch na początku roku to moja mała tradycja.

Jadę sama, bez dokładnego planu.
Kosztuję zimowej kuchni włoskiej, sycącej i rozgrzewającej. 
Na deser przegryzam karnawałowe słodkości.
Łapię zachłannie promienie zimowego słońca.
Gdy jest mi zimno, wstępuję do kawiarni albo muzeum.
Spaceruję niespiesznie. Brak planu daje komfort nie patrzenia na zegarek. Bo “w chodzeniu najwspanialsze jest prawo do powolności. Przywilej tych, którzy mają czas1.”
Robię porządki w głowie, notuję pomysły i marzenia.
Wieczorem idę do kina. To mała namiastka codzienności, na którą szkoda mi czasu latem, gdy kusi zachód słońca na plaży.

Podróżowanie do Włoch zimą różni się od tego latem, gdy świat eksploduje kolorami, smakami i szczęściem.
Ma w sobie coś nostalgicznego, zwłaszcza na Północy.
Coś ze zgody na to, że nie zawsze muszę realizować jakiś plan i że nie trzeba być ciągle radosnym. Jak w przyrodzie, jest czas na życie z rozmachem i jest czas na odpoczynek. Lubię zimowe podróże właśnie za ten delikatny sygnał do zatrzymania się i posłuchania. Przede wszystkim siebie.

*

“Wydawało się, że cisza jest naturalnym prawem każdego człowieka, które zostało nam odebrane. Z przerażeniem myślałem o tym, przez jak wielką część życia wystawieni jesteśmy na kakofonię, którą sami stworzyliśmy, wyobrażając sobie, że niesie nam przyjemność i zapewnia towarzystwo. Każdy co jakiś czas powinien domagać się tego naturalnego prawa i wywalczyć dla siebie kilka dni ciszy, podczas których może się skupić na sobie i podleczyć nadwątlone zdrowie.”
Tiziano Terzani

*

Na koniec zostawiam ci kilka zdjęć z moich zimowych wyjazdów do Bergamo, Wenecji i Florencji. 
Na blogu znajdziesz też tekst o Abbiategrasso, które odwiedziłam w styczniu 2016 roku i Bolonii (styczeń 2020).

Podróżujecie do Włoch zimą?

do Włoch zimądo Włoch zimądo Włoch zimądo Włoch zimądo Włoch zimądo Włoch zimądo Włoch zimą

A presto,

kawacaffe

 

 

1 Cytat z felietonu Pauliny Wilk “Spękane podeszwy”, miesięcznik “W drodze”

Chcesz być na bieżąco? Zerknij na nasz profil:
* na Facebooku lub
* na Instagramie.