Gustaw Herling-Grudziński w Neapolu
Mam w głowie szufladkę na “marzenia, które nigdy się nie spełnią”, co chwilę coś do niej dorzucam. Po tygodniach czytania wywiadów, jakich udzielił Gustaw Herling-Grudziński, włożyłam do niej jeszcze jedno: Nigdy nie pójdę z Nim na spacer po Neapolu.
Gdyby żył, nie byłoby to takie znów niemożliwe o czym świadczy opowieść Haliny pod jednym z naszych postów na Facebooku. Przeczytajcie koniecznie jej komentarz:
*
Zgaduję, że mieliśmy podobne podejście do Neapolu. Bez ochów i achów, za to z fascynacją w oku, zainteresowaniem historią, kulturą i człowiekiem. No i te książki. Ciągle szukał nowych źródeł, ciekawych legend, głównie w antykwariatach przy San Biagio dei Librai. Ich właściciele dzwonili do niego, gdy wpadła im w ręce ciekawa pozycja.
Ta fascynacja szła w parze z poczuciem osamotnienia, tęsknotą za Polską i izolacją w środowisku. Neapol nie był łatwym towarzyszem, ale jak to z Neapolem bywa, z czasem nagradza tych wytrwałych.
Gustaw Herling-Grudziński w Neapolu. Spacer śladami pisarza
Dziś zabieram was na spacer w doborowym towarzystwie. Gustaw Herling-Grudziński w Neapolu mieszkał przez 45 lat i poznał to miasto naprawdę dobrze.
Zwiedzanie jego śladami to świetna okazja żeby zestawić ze sobą dwa światy – Neapol ludowy, emocjonalny i autentyczny z dzielnic Sanità i Forcella, z tym bogatszym, eleganckim i bardziej zdystansowanym, gdzie mieszkał Herling-Grudziński.
Jego dom znajduje się przy Via Crispi 69, w pobliżu stacji metra Amedeo. Na budynku zobaczymy tablicę pamiątkową odsłoniętą w 2012 roku, m.in. przez prezydentów Bronisława Komorowskiego i Giorgio Napolitano.
*
“-Dlaczego mieszka pan w Neapolu? Jak to się stało, że spośród wszystkich europejskich miast, do których trafił pan po wojnie, wybrał pan właśnie to?
– [Gustaw Herling-Grudziński] Powiem otwarcie i krótko: z pobudek osobistych. Po śmierci mojej pierwszej żony ożeniłem się powtórnie, z neapolitanką. Chciałem żeby przynajmniej ona mieszkała w swoim rodzinnym mieście, skoro ja nie mogłem wówczas mieszkać w moim mieście i w moim kraju. Lidia jest przywiązana do Neapolu, kocha go bardzo. Cała jej rodzina jest z tym miastem związana, łącznie z ojcem, zmarłym w 1952 roku Benedetto Crocem, który był prominentną postacią w historii Neapolu.– Kiedy po raz pierwszy zobaczył pan wulkan i zatokę?
– W 1944 roku, jeszcze przed bitwą pod Monte Cassino (…) Żołnierz ma fałszywą optykę krajów, które wyzwala, wszyscy są dla Ciebie niesłychanie serdeczni, otwierają ramiona, bo jestem żołnierzem, i to zdobywcą. W 1955 roku osiedliłem się tu i wtedy zobaczyłem inną, trudną twarz Neapolu.– Co było najtrudniejsze?
– Izolacja. To jest miasto zamknięte w sobie, nie interesuje się inną tematyką niż neapolitańska. (…) W pierwszych latach ta “nieprzenikalność” Neapolu była dla mnie bardzo uciążliwa.” [Widok z wieży]
“Zachwyciłem się kościołem Santa Maria della Sanità, w którego katakumbach gromadzono czaszki, podziwiałem kościół Santa Chiara, który uważam za jeden z najpiękniejszych kościołów we Włoszech, no i stale poznawałem coś nowego, ale ciągle czułem się samotny.” [Najkrótszy przewodnik po sobie samym]
*
Daleko mi do powiedzenia, że książki pisarza to książki o Neapolu. Za to pojedyncze opowiadania już tak. Większość ich akcji toczy się w miejscach o ciekawej historii, barwnych i owianych legendami, na które się powołuje.
Nazwą, która pojawia się najczęściej jest Spaccanapoli.
“Spaccanapoli” znaczy “ulica rozłupująca Neapol” i jest główną, najstarszą arterią miasta, równoległą do Tribunali. Rozłupuje je rzeczywiście na dwie części, biegnie od dworca do kościelnego wzgórza u stóp San Martino. Nazwa jest potoczna, ludowa, a nawet gwarowa, gdyż składa się na nią szereg krótkich odcinków różnie nazwanych, nanizanych jak kawałki mięsa na drut w szaszłyku. Kiedyś, w średniowieczu, były to uliczki cechowe, pozostał w nich tylko Święty Błażej, patron księgarzy, dawniej raj molów książkowych.” [Ex Voto]
San Biagio dei Librai pojawia się też w opowiadaniu, Madrygał żałobny. To ulica antykwariatów i tu Gustaw Herling-Grudziński szukał książek o Carlo Gesualdo, włoskim kompozytorze zamieszkującym Pałac Sansevero, który zamordował swoją żonę i jej kochanka.
*
Ścisłe centrum to trasa codziennych spacerów pisarza, zanim musiał zmienić ją na lżejszą, zaleconą przez lekarza po przebytym zawale. Jego ulubionym kościołem był kościół św. Klary, a jej dzwonnik to główny bohater jednego z opowiadań.
“29 stycznia 1977 zapisałem w moim dzienniku: “Dzisiejszy popołudniowy spacer był długi, wśród straganów na Tribunali odezwało się dalekie echo bólu, ledwie dowlokłem się do Świętej Klary. Była pusta, ani żywej duszy. Obsunąłem się na ławkę (…) Lekkie szturchnięcie. Obok stał dzwonnik Świętej Klary, maleńki, zasuszony franciszkanin, w za szerokim habicie, z trupią główką przechyloną na ramię, uśmiechnięty smętnie i jak zawsze wylękniony. Znam go od paru lat, ilekroć zachodzę do Świętej Klary, przechwala się w lichej włoszczyźnie, że jego dzwon słychać w całym Neapolu. Stał w milczeniu, jakby wahając się, czy mi coś powiedzieć. Wreszcie przybliżył swoją trupią główkę i szepnął mi na ucho: “Mówią, że mam chore serce, chcą mi odebrać mój dzwon.” Odsunął się, spojrzał na mnie z ukosa, znikł mu z twarzy uśmiech: “Umrę bez mojego dzwonu” (…) Miałem ochotę pocieszyć go i uścisnąć, kiedy jednak poruszyłem się gwałtownie w ławce, żeby wstać, obok mnie nie było nikogo.” [Podzwonne dla dzwonnika]
*
“…Przedwczoraj, w niedzielę, pojechaliśmy w trójkę z Lidią do starego Neapolu. Nowością, świadczącą o zmianie mojego stosunku do Neapolu, jest odcień dumy w pokazywaniu gościom naszych skarbów. Zaczęliśmy od grobu Księcia Muzyków, wielkiego madrygalisty Gesualda w kościele Jezusa [Gesù Nuovo]. Potem, rzecz jasna, moja ulubiona Święta Klara. I Święty Dominik [San Domenico Maggiore] z freskiem Cavalliniego, krucyfiksem wsławionym dialogami z Tomaszem z Akwinu, reprodukcją Biczowania Caravaggia w miejscu, gdzie wisiał oryginał przed przeniesieniem do Pinakoteki na Capodimonte.”
*
Skoro jesteśmy już w ścisłym centrum, zerknijmy jeszcze do Duomo. To tam, trzy razy w roku, odbywa się cud św. Januarego czyli upłynnienie się krwi męczennika. Ma to być dobry znak dla miasta (nie wybuchnie żaden wulkan, a porachunki kamorry nie pociągną za sobą wielu ofiar). W opowiadaniu Cud (którego posłuchacie tutaj), Gustaw Herling-Grudziński opowiada o tym, jak sam wziął udział w tym wydarzeniu w 1983 roku:
“…we wrześniu tego roku zaszła rzecz niezwykła, miasto zostało nagle wytrącone z postępującego procesu zobojętnienia. Normalnie krew męczennika upłynnia się najwcześniej po półgodzinnych modlitwach i inwokacjach. Tym razem wyciągnięto ze skarbca katedralnego, ku zdumieniu nielicznych świadków cudu, ampułki z już gotującą się krwią. (…) W tegorocznym błyskawicznym upłynnieniu się zakrzepłej krwi Świętego Januarego mieszkańcy Neapolu wyczuli jakiś związek ze świeżą, nieprzerwaną i niepokojącą, serią wstrząsów sejsmicznych w Pozzuoli i Solfatarze, miejscach skazania i kaźni biskupa Benewentu. Znak należy uznać za dobry, czy za zły? Któż z nas na to pytanie potrafi odpowiedzieć, żyjąc w ustawicznym zawieszeniu między Cudem i Wulkanem?”
*
Herling-Grudziński często poruszał temat podejścia neapolitańczyków do śmierci, specyficzną dla tego miasta mieszankę sacrum i profanum. Żeby ją poznać (niekoniecznie zrozumieć) musimy przejść się przede wszystkim na Cmentarz Fontanelle, miejsce akcji opowiadania Suor Strega o byłej i nieco szalonej zakonnicy, która wyjątkowo go sobie upodobała.
*
Jeśli wybierzecie się pieszo do Cmentarza Fontanelle od strony Piazza Cavour, po kilku minutach dotrzecie do dwóch innych miejsc opisanych przez Herlinga: do kościoła Santa Maria della Sanità i znajdującego się tuż nad nim mostu – Ponte della Sanità.
“Po przyjeździe do Neapolu widywałem sceny zupełnie niebywałe. Na przykład w katakumbach kościoła Santa Maria della Sanità, gdzie znajdują się groby zmarłych na dżumę, mieszkańcy Neapolu znajdowali czaszki czy piszczele i zamykali je w gablotach. Przychodzili co tydzień z kluczykiem do tych gablot, żeby czyścić te kości (…) To są rzeczy niesamowite, uchodzące za genius loci, za rzecz lokalną, ale to nie jest rzecz lokalna, lecz wątek cywilizacji, która tutaj pozostała. Ten wątek przetrwał, został ocalony, uratowany, bo wszedł w codzienne życie ludzkie. Dla kogoś takiego jak ja, z północnej Europy, to wszystko jest rzeczywiście w najwyższym stopniu niezwykłe.” [Rozmowy w Dragonei]
Dzisiaj w podziemiach tego kościoła znajdują się katakumby San Gaudioso. Sam most to bohater opowiadania Most. Z kroniki naszego miasta, którego posłuchacie tutaj.
No i jeszcze jeden cmentarz – Poggioreale. To tam spoczywa pisarz i jego teść- Benedetto Croce.
“Dzień Zaduszny, 1979
Odkąd zamieszkałem w Neapolu uderzyła mnie ta zażyłość ze śmiercią. (…) W ciągu tylu lat powinienem się był z nią oswoić albo przynajmniej rozumieć ją na tyle, by mnie za każdym razem nie zaskakiwała. Ale nie takie to łatwe. Stosunek neapolitańczyków do śmierci, odarty z Nieznanego, będzie mi zawsze uprzytamniał, jak bardzo jestem w tym mieście obcy; i jak bardzo jest mi ono obce. (…) Tutaj poufałość ze śmiercią jest fizyczna i naturalna, jak gdyby Poggioreale było nie cmentarzem, lecz odmienną nieco od innych, “specjalną” dzielnicą Neapolu.” [Dziennik pisany nocą]
*
Łuk sprawiedliwości to moje ulubione opowiadanie. Tytułowa “wzorowa sprawiedliwość” dosięgła hrabiego Adriano Caracciolo na Piazza del Mercato. Być może to podobiznę jego i jego – już później – żony możemy zobaczyć pod zegarem zdobiącym łuk przy najstarszym gotyckim kościele w mieście czyli Sant’Eligio:
Kościół “połączony jest łukiem z budynkiem naprzeciwko, w którym mieścił się kiedyś szpital. Duży łuk z oknem w górze służył zapewne kiedyś jako pilne przejście z kościoła do szpitala. Pod oknem pół ściany zajmuje grosse horloge, nadając łukowi nadzwyczajną lekkość i elegancję. Po zegarem, po obu stronach, dwa niewielkie medaliony tuż nad wygięciem łuku, w których turysta lub przypadkowy przechodzień mógłby dojrzeć dwie osobliwe ozdoby architektoniczne, gdyby miał dość czasu i ochoty na dłuższą chwilę uwagi, a nie tylko na przelotne przemknięcie wzroku. Jeden medalion obejmuje dwie małe główki z marmuru, wyraźnie męskie. Drugi również dwie główki tych samych rozmiarów, męską i kobiecą. Nikt nie zdołał odcyfrować znaczenia medalionów, a niewątpliwie starają się coś powiedzieć, bo jako zwykłe ornamenty byłyby chyba identyczne.”
*
Podobny w nazwie, ale już nieistniejący kościół Sant’Egidio to miejsce akcji opowiadania Pierścień, którego posłuchacie tutaj. Miał on znajdować się na tyłach innego kościoła – San Giovanni a Carbonara, którego zobaczenie wam polecam.
*
Co Herlinga-Grudzińskiego najbardziej pociągało w Neapolu? Właściwie to samo co mnie – historia, tradycje i ludzie. To dzięki niemu w styczniu tego roku wybrałam się do przepięknego miejsca – Donnaregina Vecchia, które on wspominał tak:
“- Neapol uchodzi za miasto fascynujące. Pan też tak uważa?
– Każdy, kto je dobrze zna, myśli w ten sposób. To jest miasto o ogromnych tradycjach kulturalnych, jedno z największych miast w Europie w okresie Królestwa Neapolu w XVI-XVII wieku. Miało wówczas okres prawdziwej świetności. Teraz wyczuwa się w nim pewną dekadencję.– Co pana najbardziej fascynuje? Dawność? Piękno architektury? Malowniczość: palmy, Wezuwiusz na horyzoncie i położenie nad zatoką?
– Nie tylko, tu są wspaniali ludzie… Teraz może zmieniło się na gorsze, ale zaraz po przyjeździe dostrzegłem niesłychaną serdeczność neapolitańską, która mnie ujęła. Byli to ludzie otwarci. Spacerowałam wieczorami po zaułkach. Kiedy było ciepło, wystawiali stoliki z mieszkań, nawet po północy, popijali wino i zapraszali. Dla mnie, który spędziłem pięć lat w Londynie, to było zjawisko dosyć zaskakujące. W Anglii tego nie ma. Ani we Francji. Fascynujące jest także to, że tu się wciąż odkrywa rzeczy zupełnie niezwykłe. Neapol nawet dla historyków sztuki jest miastem tajemniczym, nie znanym do końca.Był u mnie kiedyś z wizytą mój krakowski przyjaciel, historyk sztuki profesor Tadeusz Chrzanowski. Powiedziałem mu: “Słuchaj, Tadeusz, pokażę ci rzecz, o której pewnie w ogóle nie słyszałeś.” Rzeczywiście nie słyszał. Pokazałem mu zdekonsekrowany kościół Santa Maria Donnaregina. Kościół jest piękny, flamandzki gotyk. W środku można oglądać fresk Pietro Cavalliniego, wielkiego artysty, który na początku XIV wieku przebywał w Neapolu na dworze króla Karola Andegaweńskiego, a w podziemiach jest grobowiec królowej Marii Węgierskiej dłuta znakomitego rzeźbiarza sieneńskiego Tino di Camaino.” [Widok z wieży]
*
Na początku wspomniałam o tym, że Herling ciągle szukał ciekawych książek i informacji. I znów, dzięki niemu, wiem, co kupię we Włoszech przy najbliższej okazji:
“7 września 1999
Zapiski cudzoziemskich podróżników z Neapolu, sławnych i nieznanych, są niewyczerpaną kopalnią, materiałem do niezliczonych antologii. (…) Na ogół jednak krajobrazowe ochy i achy, zachwyty poetów, prozaików, malarzy, filozofów w duchu “zobaczyć Neapol i umrzeć”, euforia pejzażowa, smakowanie kolorów, muzyki, obyczajów ludowych, poczucie dotarcia do ziemskiego raju. Krótko mówiąc, oleodrukowo-widokówkowy banał, ładny i pociągający, ale daleki od prawdziwego wizerunku miasta.Dopiero w tych dniach- zwłoka niewybaczalna!- “odkryłem przypadkowo “Wrażenia z Neapolu” Dickensa. Był tu parę tygodni zaledwie w roku 1844 i zobaczył tak dużo, że nie mogę wyjść z podziwu jako mieszkaniec Neapolu od prawie pół wieku (…) Nie brak i u Dickensa dyskretnych zachwytów admiracji, wzruszeń życia rozpętanego, ale w jego odbiorze obok słonecznego Neapolu kolorowego i rozśpiewanego, przeglądającego się w cudownej zatoce, krzykliwego i na pozór wesołego, istnieje przeoczany przez większość podróżników cudzoziemskich Neapol czarny, żałobny, przygnieciony życiem w rozpędzie. Dickens dostrzega groteskowo-tragiczny Neapol cmentarny i klasztorny, Neapol okrutny, przeciw któremu powstał Masaniello, Neapol niby wielobarwny i beztroski, Neapol “wiecznego słońca”, które w wielu dziedzinach jest “martwe i pogrzebane.” [Dziennik]
*
Ostatnia dekada życia to stała trasa “spaceru zdrowotnego”, którą lekarz zalecił Herlingowi po odbytym zawale. Trasa niezmienna, zejście z domu w dół do Villa Comunale- ogrodu miejskiego i marsz bulwarem do portu i stacji Mergellina.
“- A Neapolowi pan wybaczył?
– Moja egzystencja tu była tak przykra, że to się odbijało na naszym życiu rodzinnym. Lidia, kochając Neapol, bardzo nad tym cierpiała: ja nie znosiłem tego miasta. Z ciężkim bólem próbowałam się do niego przystosować. (…) A potem powolutku, w miarę jak udawało mi się rozwiązywać rozmaite problemy, przyzwyczajałem się, a dzisiaj powiedziałbym nawet więcej. Dzisiaj jestem do tego miasta bardzo przywiązany. W jakiś sposób uważam Neapol za moje miasto, znam je dobrze. Spędziłem tu czterdzieści lat…” [Widok z wieży]
*
“Bardzo bym chciał, żeby coś po mnie pozostało, ale piszę wyłącznie dla siebie. Piszę, bo mi to sprawia przyjemność.” [Najkrótszy przewodnik…]
*
Gustaw Herling-Grudziński, książki cytowane w tekście:
“Widok z wieży. Rozmowy z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim” Elżbieta Sawicka, Oficyna Wydawnicza MOST
“Najkrótszy przewodnik po sobie samym” Wydawnictwo Literackie
“Dziennik pisany nocą” Czytelnik, Warszawa 2001
“Dziennik pisany nocą 1993-1996” Czytelnik, Warszawa 1998
“Rozmowy w Dragonei” Szpak, Warszawa 1997
“Cud. Dżuma w Neapolu.” Wydawnictwo Literackie, Kraków
“Podzwonne dla dzwonnika” Czytelnik, Warszawa 2000
Słuchowiska Polskiego Radia i fotografie z Neapolu:
– Opowiadania: https://www.polskieradio.pl/211/3843/Artykul/1728593,Opowiadania-wszystkie
– Materiał Polskiego Radia poświęcony pisarzowi: https://www.polskieradio.pl/142
– Wywiad z Martą Herling, córką pisarza: https://www.polskieradio.pl/8/1594/Artykul/1129738,HerlingGrudzinski-Jego-powolaniem-bylo-swiadczenie-o-totalitaryzmie
– Gustaw Herling-Grudziński na fotografiach: http://www.wojciechkarpinski.com/herling-fotografie
*
Nie wychodź bez pożegnania:). Zwłaszcza, jeśli skorzystasz z tego tekstu. Poświęcam dużo czasu na to, by tworzyć rzetelne treści i jeśli są one dla ciebie przydatne, powiedz nam o tym.
Zostaw komentarz, podziel się tym linkiem ze znajomymi lub poleć naszą stronę komuś, kto właśnie wybiera się do Neapolu. Grazie mille!
A presto!