Roccocò – przepis na świąteczne ciastka z Neapolu
Neapolitańskie klasztory to nie tylko miejsce modlitwy. To kolebki przepisów na najbardziej znane świąteczne desery. Dlatego pomyślałam, że to dobry pomysł na zamknięcie cyklu spacerowników po decumani (via Anticaglia, dei Tribunali i “Spaccanapoli”). W tym i kolejnym poście poznamy dwa przepisy na bożonarodzeniowe ciastka, które powstały w klasztorach Centro Storico.
Zaczniemy od neapolitańskiego klasyku – Roccocò.
Roccocò – historia i przepis
Roccocò to, obok mostaccioli, moje ulubione świąteczne ciastka. Tradycyjnie podaje się je 8 grudnia po obiedzie i je przez cały okres świąt Bożego Narodzenia.
Przepis na nie sięga XIV wieku i prowadzi do sióstr z Real Convento della Maddalena. Klasztor znajdował się na końcu dzisiejszej “Spaccanapoli”, na wysokości zamku Capuano. Dziś już go nie ma, budynek zburzono w 1955 roku.
Klasztor, który ufundowała Sancha Aragońska, miał dawać schronienie prostytutkom gotowym odejść z zawodu.
W późniejszych latach wstępowały do niego córki z bogatych neapolitańskich rodów. Na czas rozkwitu klasztorów przypada też rozkwit handlu. Siostrom niczego nie brakowało, więc cenne przyprawy zaczęły pojawiać się w wypiekach, które trafiały na arystokratyczne stoły.
Nazwa roccocò pochodzi od francuskiego słowa rocaille, co oznacza zaokrągloną muszlę lub skałę. O ile zaokrąglona muszla może odnosić się do kształtu, o tyle skała pasuje do konsystencji. Oryginalnie ciastka są bardzo twarde i macza się je w winie, by nie połamać zębów ;). Poniżej podpowiem, co zrobić żeby wyszły bardziej miękkie.
Il pisto napoletano
W wielu świątecznych przepisach, również w tym, używa się pisto. To mieszanka przypraw korzennych (pieprz, gałka muszkatołowa, cynamon, goździki, anyż), którą kupicie we Włoszech. W Polsce możecie zastąpić ją przyprawą do piernika.
Przepis na roccocò
Składniki na 16-18 dużych ciastek:
– 500 g mąki 00
– 400 g cukru (dałam trochę mniej)
– 350 g migdałów
– ok. 170 ml wody w temperaturze pokojowej
– 10 g pisto (użyłam przyprawy do piernika)
– 2 lub 3 g amoniaku* (użyłam proszku do pieczenia)
– skórka otarta z jednej cytryny i z jednej pomarańczy
– 25 g kandyzowanej skórki pomarańczowej
– szczypta soli
– jajko (do posmarowania ciastek)
* 2g jeśli chcemy, by ciastka wyszły twarde; 3g na wersję chrupiącą, ale nie za twardą (do zjedzenia bez maczania)
Przygotowanie:
Migdały podprażamy chwilę na suchej patelni i siekamy na kawałki (ja rozdrabniam je dociskając tłuczkiem do mięsa ;)
W misce mieszamy mąkę, cukier, przyprawy, skórkę otartą z cytryny i pomarańczy, kandyzowaną pomarańczę, amoniak i sól. Dodajemy siekane migdały i powoli dolewamy wodę. Wyrabiamy ciasto.
Ciasto dzielimy na części, z każdej formując wałek o długości około 15-20 cm. Zamykamy tworząc kółko. Dociskamy końce tak, by nie rozpadły się podczas pieczenia.
Układamy roccocò na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i smarujemy roztrzepanym jajkiem. Możemy udekorować je migdałami, ja posypałam tym, co zostało mi z wyrabiania ciasta.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Czas pieczenia zależy od efektu, jaki chcemy uzyskać.
Jeśli chcemy tradycyjne, twarde roccocò – pieczemy je najpierw przez 20 minut, a potem zmniejszamy temperaturę do 80 stopni i tostujemy jeszcze przez około pół godziny.
Jeśli chcemy, by roccocò były chrupiące, ale niezbyt twarde – pieczemy je około 18 minut (aż zbrązowieją, ale się nie spieką) i wyciągamy z pieca.
Czy muszę mówić, że roccocò wyszły pyszne, a w mieszkaniu pięknie zapachniało świętami? Chyba nie :). Powiem więc tylko tyle, że w kolejnym przepisie też użyjemy pisto, a więc będzie pachniało równie apetycznie.
*
A ponieważ wchodzimy w klimat świąt, zostawiam ci do posłuchania “Quanno nascette Ninno”. To jedna z najbardziej znanych neapolitańskich pieśni, pierwowzór “Tu scendi dalle stelle”, napisana przez św. Alfonso Maria de’ Liguori w połowie XVIII wieku.
A presto!